Au Pair w San Francisco, California od 29.08.2011

czwartek, 22 sierpnia 2013

Tam, gdzie produkują wino...

 
 
 

Dawno tu nie było normalnego posta. Postanowiłam zacząć nadrabiać zaległości od napisania czegoś ze świeżym tematem. Po prawie dwóch latach w Kalifornii dopiero w zeszły weekend pojechałam do Napa Valley. Doliny, która słynie z produkcji wina. Niby tylko godzina samochodem od San Francisco, ale ciężko zawsze było się zebrać, przede wszystkim dlatego, żeby znaleźć chętnego trzeźwego kierowcę.
 
Plan, żeby pojechać zapadł na ostatnią chwilę, więc myślę, że dlatego udało nam się tam wybrać. Wypożyczyłyśmy tani samochód (z flightcar.com , $60 za 2 dni, ale limit 90 mil na dzień) znalazłyśmy też pokój na airbnb.com przy autostradzie tylko kilka minut jazdy od wszystkich winnic. Za pokój zapłaciłyśmy $112, ale korzystałyśmy przez dwa dni, a zapłacone było za jedną noc.  
 
Zwiedzanie winnic zaczęłyśmy od jedynej winnicy w Napa Valley, która oferuje darmową prezentacje win. Nazywa się Heitz. Dostałyśmy do spróbowania 4 rodzaje win, jedno białe, reszta czerwone.



 
 
 
Jako kolejną wybrałyśmy V Sattui. Zdjęcie poniżej ściągnięte z internetu, ze mnie fotograf turysta, zdjęcia iphone'm robię ;)
 
 
Degustacja win $10 albo $15, w zależności jaki rodzaj win chce się spróbować. Na karcie było ok 10 rodzajów win, z których można było wybrać 6. Facet, który się nami zajmował dał nam wina z tej droższej karty, ale też więcej niż powinnyśmy. Wina polubiłam i wyszłam z butelką. Kupiłam nie z myślą o sobie, a o hostach. Dam im przy okazji prezentu na pożegnanie.



Tego dnia postanowiłyśmy zrobić już sobie przerwę od degustacji i pojechać do apartamentu zrobić kolację. Facet, a raczej dziadek u którego nocowałyśmy zrobił nam jego własną prezentacje picia wina. Dał nam kilka prostych intrukcji jak się powinno to robić, a i wcześniej przywitał nas zimnych piwem. Miałyśmy niezły ubaw spędzając noc w tym mieszkaniu.

Następnego dnia dziadek umówił nas do kolejnej winnicy, wiec prosto po śniadaniu pojechałyśmy pic wino. Miejsce nazywa się Jessup Cellars. Za degustację płaci się $20, ale jeżeli kupi się wino, to wtedy już nic. Kupiłam kolejną butelkę, która kosztowała tylko $8 więcej niż sama degustacja. Wolałam więc wynieść coś z tej degustacji, niż tylko za nią zapłacić.


 
Jadąc spowrotem do apartamentu, gdzie miałyśmy spędzić popołudnie nad basenem, zajechałyśmy do jeszcze jednego miejsca. Wyglądało to jak piknik country. 25lecie jednej z winnic, gościło inne winnice, mieli muzykę i jedzenie. Za $25 dostałyśmy lunch, dużo więcej degustacji niż w innych miejscach. 
 
 



 



2 komentarze:

  1. słońceeee, a ja się trzęsę z zimna w Polsce
    fajna taka zakrapiana wycieczka :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej prosze skontaktuj sie ze mna bardzi wazne anika.lewandowska@gmail.com w j

    OdpowiedzUsuń