Dwa lata temu wsiadłam do samolotu i wybrałam się w siną dal, tak naprawdę nie wiedząc co mnie będzie czekać. Przestraszona świata, podekscytowana i przede wszystkim gotowa na wszystko i na nic. Miałam szczęście, ani razu nie myślałam, żeby to wszystko rzucić w kąt i zawinąć się do domu, o rematchu też mi nigdy myśli przez głowę nie przeszły. Wiele się zmieniło w ciągu ostatnich dwóch lat, wybawiłam się, podróżowałam (choć tego nigdy nie za wiele) spędziłam czas w gronie najlepszych znajomych. Teraz czas na ostatnie pożegnanie z moim ukochanym San Francisco i czas na inne przygody, bo w końcu jeden etap się kończy, to drugi zaczyna! Jestem pełna dobrych myśli i z ciekawością czekam na przyszłość.
Zostaję jeszcze na dodatkowe 30 dni, czyli tak zwany travel month. Najbardziej ekscytująca rzecz dotycząca opuszczenia programu au pair. Bo nigdy, nie będę żałować podjęcia decyzji i przyjeździe do Stanów, opiekowania się dziećmi przez 2 lata. To było najlepsze co mi się w życiu przytrafiło.
Dobrze że tak mówisz. Coś się kończy a coś się zaczyna. Najważniejsze aby to dobrze wspominać. Tylko szkoda że tak trudno podjąć decyzję o wyjeździe..
OdpowiedzUsuńCzemu trudno? Raz się żyje! No i do odważnych świat należy!
OdpowiedzUsuń