Au Pair w San Francisco, California od 29.08.2011

niedziela, 28 sierpnia 2011

Komu w drogę, temu czas...

.... tylko mam nadzieję, że Irenka nie popsuje mi podróży i dolecę tak, jak pierwotnie zaplanowano. Uprasza się, aby trzymać kciuki, żeby jutro lotnisko Newark przyjmowało zagranicznych gości.

Zostały mi już tylko 2 godziny w domu... jest dziwnie, chyba dopadła mnie lekka nerwówka. Myślę, że już wszystkie pożegnania mam za sobą,oprócz tych z rodzicami i siostrą, chyba mogę przyznać, że pożegnania są do kitu, w szczególności, kiedy trzeba się pożegnać na tak długi okres. Część osób sprawiła mi bardzo miłą niespodziankę życząc powodzenia i tak dalej... było to miłe i baaaardzo to doceniłam. Nigdy kolorowo aż tak nie jest, były osoby, które nawet nie powiedziały "na razie". Mówi się trudno, żyje się dalej, przynajmniej wiem, komu zależało. Dziękuję jednocześnie wszystkim tym, którzy pamiętali!

Życzcie mi przetrwania tej podróży, bo to będzie baaaaardzo długa droga!
No i do usłyszenia z Ju Es Ej :D !

4 komentarze:

  1. no powodzenia moja droga!! zadna Irene nie pokrzyzuje Twych planów:) US czeka na Ciebie!:)) Udanego lotu:* (ja we wtorek po wize ide i cala drze:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj, dłuższy czas podczytuję już Twojego bloga i czekałam na ten moment, żeby powiedzieć Ci powodzenia:) Mocno trzymam za Ciebie kciuki i czekam na kolejne posty już z za oceanu :) Pozdrwiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem ciekaw jak tam przebrnęłaś przez ten huragan? Wszystko bez opóźnień? Mam nadzieję, że tak. Widziałaś już NYC? Jak wygląda po przejściu Irenki?
    Daj znać jak pierwsze wrażenia z USA!!! Jestem ciekawa:D

    OdpowiedzUsuń