Au Pair w San Francisco, California od 29.08.2011

wtorek, 20 września 2011

Going to Ashland in Oregon

Po niecałych dwóch tygodniach w San Francisco hości zabrali mnie na "wakacje" do Ashland w Oregonie. Kiedy poraz pierwszy oznajmili mi ten zamiar ucieszyłam się, że tak szybko będę miała możliwość postawienia stopy na kolejnym amerykańskim stanie i to w dodatku w ramach pracy. Później miałam lekkie obawy, przecież to są wakacje dla hostów, a nie dla mnie, więc oni pewnie będą leniuchować, a ja biegać całymi dniami po placach zabaw i wymyślać inne formy spędzania czasu dla podopiecznej, żeby umilić jej wakacje.

W środę rano załadowanym samochodem z hostką i dziećmi ruszyłyśmy w trasę i to nie krótką. Przewidywany czas podróży 8-9 godzin. Dlaczego tak długo? Według obaw hostki, trzeba będzie zatrzymywać się co godzinę aby: nakarmić dzieci, skorzystać z toalety, pozwolić się wybiegać, dać coś słodkiego, skorzystać z toalety, upewnić się, że minimum wysiłku ruchowego zostało spełnione i tak w kółko. Na szczęście podróż sprzyjała dzieciom, zadowolone w swoich fotelikach, prawie wcale nie wołały siusiu, więc trasa wykonana w 6 godzin, a mgliste San Francisco zostawione daleko w tyle. A ja mogłam podziwiać widoki Północnej Kalifornii.

 Kalifornia to nie tylko piaszczyste plaże, serferzy ;)




No i tak prawie w kółko przez całą drogę....

Kiedy dotarliśmy do celu zostałam zaskoczona, ale to bardzo zaskoczona obecnością sarenek w ogrodzie.... aż nawet pobiegłam po aparat, żeby zrobić im zdjęcie. Niepotrzebnie też pobiegłam, bo okazji, żeby zrobić im zdjęcie było o wiele więcej. Ciągle buszowały po ogrodach w całym mieście wcale nie przejmując się obecnością ludzi.
Usłyszałam też ciekawostkę: Dlaczego ludzie tutaj nie mają ogródków z kwiatami, tylko trawniki przed domami? Wszystkie kwiatki zostałyby zjedzone.

Myślę, że już konkretny opis wakacji z hostami zrobię jak już dotrę jutro do San Francisco.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz